poniedziałek, 16 października 2017

Osiągnąć cel

Gdy ciemność serce me okrywa,
leń żyć mi nie daje,
strach na bok mnie pcha, i bywa,
że szukając znaku w miejscu wciąż staje,
to jednak mając nadzieję wyciągam ręce,
pomocy szukam - niczym dziecko małe.
Wiem, że do przodu przodu mam ruszyć, lecz stoje,
chce iść dalej, lecz sie nudze stale,
Co ruszę, to cofam. Po prostu się boje.

Lecz jednak czasem światło w tunelu świeci,
nawet nie pociąg. To światło nadziei, w swojej złotej nici.
Wciąż stawiam kroki, co raz bliżej, ku słońcu
rozwijam wstążke, by poten stanąć na jej końcu.

Pewnego dnia śpiew wygrany ogarnie me ciało,
szczęście bedzie jak kogut o poranku piało:
Prawdziwe, radosne, z wiarą na innych się będzie siało.

sobota, 4 marca 2017

Matko Boża

Matko Święta, czy nade mną czuwasz?
Czy moje myśli i zwątpienia odczuwasz?
Czy ja, człowiek wątpliwej wiary zasługuję
na twą dobroć i czy ona istnieje? Pomruguję.
Myślę nad zaufaniem,
nad mym wyznaniem.
Wątpię, marzę, proszę, płaczę:
Czy ja kiedyś sobie wybaczę?
Martwię się często, czy me myśli cię nie załamią.
Wiesz, co myślę, gdy czytam modlitwę: "One kłamią"
Ale jednak, gdy mój dom obrazem nawiedziłaś
czuć było twą obecność. Czy naprawdę nas odwiedziłaś?
Czy przezroczystą dłonią nasze serca dotknęłaś?
Babcia w płaczu i mi łzy lecą. Aż tak nas natchnęłaś?
Maryjo, Królowo nasza... Choć nie czuję twego tytułu,
czuję żeś wielka i to bez skrupułów.
Choć właściwie nadal mą głową szarpią niedowierzania,
mogę podjąć poznanie wiary mej i starania.
Chcę poczuć to samo, co czuje moja babcia, która wierzy
swoim sercem całym. Ja wciąż stoję na wieży.
Szukam drogi, poznania i zrozumienia.
Czy znajdę je? Może. Zacznę szukać w sercu twego imienia.


(Ten wiersz napisałam w jednym z przełomowych chwil w moim życiu. Jest dla mnie ważny, mimo że wiele uczuć się zmieniło pod wpływem wiary)

Bajka o nieudzielonej pomocy

Poprzez las słynny z dziwnych różności,
Szło dziewczę. Wołali ją Łatka.
Z rodziny słynnej z pobożności
Pochodziła. Jej rodzice, głównie Matka,
Przestrzegali ją przed złem, grzeszną być
Jej zakazali. Dziewczyna rozumiała.
Idąc, myślała, że dobrze będzie żyć.
"Rację mają" Tę myśl w głowie miała.
Nagle w pobliżu, wołanie słyszy.
Podeszła, spojrzała: zając o pomoc
błaga. Ucieka przed lisem, już dyszy.
Łatka spogląda, łez wielkich roni moc,
Potem z pogardą się odwraca,
Szepcząc: "Wstydzić się Lis powinien,
Bo zło czyni" po czym na drogę swą powraca.
Chwilek kilka szła, nie czując się winien,
Gdy mały ptak na ziemi leżący,
Płacze głośno: "Dziewczynko, daj okruszka,
Daj ziarenka, Jestem konający.
Proszę, bo wyzionę zaraz duszka.
Tydzień nic nie miałem w dziobie."
Dziewczę klęka, łzę ma w oku,
I się pyta: "Któż to zrobił tobie?"
Ptaszek, ledwo szepcząc: "sokół..."
Łatka nagle z opuszczoną główką
Wstała ze złością, zęby zaciska,
A ciszę zastąpiła swą wymówką:
"Sokół źle uczynił, krew pryska
Z twego skrzydła, bo on cie zranił strasznie,
Prawda? Grzech to wielki, przenajwiększy.
Ptaszku biedny..." odwróciła się i poszła, nie
Pomogła. Idąc przed siebie większy
Kawałek, gdzie kończyła się wędrówka,
Słyszy z oddali pewne odgłosy.
Ktoś krzyczy i płacze, że krówka
Uciekła, wystraszyły ją straszne głosy.
Łatka przechodzi, choć się przejmuje,
Smuci, że wszystkim zło w sercu gości.
Gdy ta myśl głowę jej ujmuje,
Gdy na wszystkich się złości,
Poślizgnęła się, i do dołu spadając,
Zawstydziła się samej siebie.
Poczuła się jak goniony zając,
Który pewnie już jest w niebie,
Gdyż goniony przez złego,
Od dobrego pomocy nie otrzymał.
Poczuła rozpacz, jaką ptaszka małego,
ogarnęła, że z głodu już nie wytrzymał.
Boleć go musiała na skrzydle rana,
A Łatka pomyślała, nie pomogła.
Poczuła na sobie nieszczęście pana,
Któremu krowa uciekła. Bo przecież mogła
Pomóc, gdyby chciała. Pewnie szuka
Rozpaczliwie jej nadal. Twarz jej, rękę
Łzy zalały, bo zrozumiała. Sztuka
To zła nie czynić i pomóc mękę
znieść
           temu,
                     kto
                             jej
                                    zaznał...

Głód

Głód panuje w bezimiennym kraju,
Nic się nie zmienia. Czy w wrześniu czy w maju
Bez wody i chleba smutny trwa los,
A tu go za dużo, jak porannych ros.
Studni także brak, nie ma wody,
przez co budują się do nieba schody.
Nie ważnę jak krzyknę! Załkam! Powiem!
Nawet jak modlitwę spowiem...

             
...Potok moich łez nie wypełni rzek...

Do ukochanego

Patrzę w gwiazdy, rozmarzona,
Chwila w koło spowolniona,
A te gwiazdy - Twe oczęta,
Twoja mina uśmiechnięta,
Twoje krótkie włosy lśniące,
Wartyś dla mnie gwiazd tysiące.

Tyś mym sercem i uczuciem,
Tyś radością, marzeń snuciem,
Zakochana bez pamieci,
Żyć bez Ciebie nie mam chęci.

Więc marzę - Bo to tylko mogę...
Chociaż nawet dam nogę,
Dam ci rękę, dam ci obie,
Gdybym mogła wyrzec tobie
"Kocham Cię" i mieć pewność...
                                         ... że nie uciekniesz...